Ogłoszenie

Obozowisko niedaleko Oren stoi już całkiem solidnie, zamowiliśmy już dużo materiału i drewna w razie następnych namiotów, jeśli wędrowcze przechodzisz jedynie obok, gościną Ci służyć będzie jeśli poszanujesz nasz byt w tym miejscu...

Jeśli i Ty masz dosyć szaleńców miejskich, bezinteresownych zachłannych na moce kapłańskie krzykaczy, jak i Tych, których szał bojowy i gorączka Tytanów opętała do tego stopnia iż mową poprawną kontynentu Aden władać już nie potrafią... usiądź przy ognisku nieopodal Ghronrhuna, zapomnij o wrzawie miast i bełkocie rynkowym, wsłuchaj się w trzaskające palenisko i zasmakuj wina z Dion sprowadzonego, zaproszenie jest wyraźne, niezbędne jedynie poszanowanie...

#1 14-10-2007 22:52

Thatos

Gość

Zarejestrowany: 14-10-2007
Punktów :   

Najemnik...

Najemnik...
Siedząc w cieniu góry, jak to miał w zwyczaju gdy nad światem zaczynał rozcierać się blask poranka, a nienawistne mu słońce zaczynało górować na nieboskłonie, cierpliwie wysłuchał słów, sługi swego Azmadura. Ten często był mu posłańcem, pośrednikiem w różnych sprawach. Tym razem przybył z wieściami od Morhura, nauga, jak dawniej nazywano krasnoludów. Sługa ów był jego oczami i uszami w miastach, do których sam niechętnie się zapuszczał. Gdy posłaniec skończył, mlasnął cicho, na znak, że chce sam pozostać ze swoimi myślami. Ten oddalił się, ale pozostawał w gotowości, oczekując ponownego wezwania.
„Tak... <mruknął do siebie>...Ghronrhun...”

Kim był? Ot, nikim specjalnym, jednym z tych wyrzutków chadzających swymi ścieżkami. Należał do najemników, niechętnych Imperatorowi, pozbawionych wszelkich praw za wyjątkiem prawa do szubienicy. Należał do tych, którzy za dnia trzymają się z daleka od głównych gościńców i miast oraz wynajmują się do „brudnej” roboty. Choć ten akurat nie przyjmował zleceń zabójstwa niewiast ras wszelakich i nie zajmował się szpiegowaniem podczas wojen. Takie zlecenia odrzucał, jako nienawistne i sprzeczne z honorem. Lata płynęły, a on służył temu, kto aden nie żałował, a sam chciał pozostać w ukryciu.
Najemnicy ... nie znali nawet swych imion, choć krew razem przelewali. Posługiwali się ino przydomkami. O nim mówili DraugDae...  Czas płynął, a on obserwował poprzez swoje sługi zmiany zachodzące w świecie Aden.
„Ghronrhun...” <mruknął ponownie>
Bylejakość czasów współczesnych dotarła i do leśnych kryjówek, niszcząc ducha i ideał najemnika. Jedni zaczęli zaciągać się na stałe na służbę dotychczasowym zleceniodawcom. Inni odeszli, uznając obowiązujące zasady, za nie przystające do obecnych czasów. On, sługa mrocznej bogini, pozostał razem ze swym druhem, strażnikiem ognia Paagrio. Lata płynęły... aż obaj stanęli przed dylematem. Dawny świat Aden zdawał się zmierzać ku końcowi. Nowe zwyciężało ze starym. Problem nie dotyczył nawet coraz mniejszego zapotrzebowania na podobnych mu wyrzutków. Był dużo poważniejszy- upadały zasady i obyczaje. Trzeba było podjąć decyzje dotyczące własnej przyszłości.
Czasem gdzieś na szlakach docierał do niego werbownik jakiejś gildii, ale na wybór żadnej się nie zdecydował. Powody bywały różniste.
Na propozycje typu: „z nami urośniesz szybciej” lub „damy ci sprzęt” reagował dostarczając materiału do cmentarnych eksperymentów swemu słudze Azmadurowi. Nic tego bydlęcia zresztą bardziej nie cieszyło niż takowy „dar”. On mroczny tancerz nie potrzebował ani „wzrostu”, ani „sprzętu” <skrzywił się wspominając takowe propozycje>. Szukał bowiem jedynie druhów, myślących podobnie i chcących razem podążać ścieżkami świata Aden.
Gdy już zdawało się, że jakaś gildia hołduje dawnym tradycjom, wysyłał potajemnie któregoś ze swych sług do jej obserwacji lub wybierał się z jej członkami na wyprawę wojenną. Niestety, okazywało się wówczas, że oprócz kilku istot gildią dowodzących i  myślących podobnie jak on, ilościowo dana gildia zdominowana jest przez motłoch posługujący się niewybrednym językiem i jakimiś dziwnymi, obrzydliwymi runami.
Najbliżej mu było zawsze do mrocznego sojuszu. Przyczyna tkwiła w kilku sprawach. Po pierwsze duch starożytnych zasad zdawał się być najmocniej utrzymywać w jego gildiach. Ale jak było w rzeczywistości...? Mroczne gildie są nieufne i trudno zdobyć o nich wiarygodne informacje, szpiegowanie również na nic się zdało. Po drugie łączyła go z nimi niechęć do Imperatora i jego sług, w sojuszu „Duchów” zgromadzonych. Po trzecie wreszcie dzieli z mrocznymi gildiami znaczną niechęć do „złotowłosych”.
„Taaa... „jaśni” <skrzywił się>... wielu z tych, którzy chcieli być najemnikami spoczywa w bezimiennych grobach”. <powiedział cicho do siebie>
Sam nie mógł do końca zrozumieć przyczyn owej niechęci. Czy tkwiła ona w urazie związanym z wyprawą, gdy dawnymi czasy wybrał się potajemnie pod wioskę bladoskórych <tu najczęściej odruchowo jego dłoń zmierzała w kierunku opaski zakrywającej oczodół>? Celem było porwania dziecka kapłańskiego, które mogłoby do dojściu do pełnoletniości służyć najemnikom mocami kapłańskimi po rodzicach odziedziczonymi? Zabłąkana strzała ścigających, trafiła go w oko już podczas wycofywania się ze zdobyczą. I w miejscu oka ostał się ino pusty oczodół, zakrywany obecnie bandycką opaską.
A może nie cierpiał owych pięknoduchów, którym nawet podczas wypraw wojennych ino głupoty, pieśni i amory w głowie? Nigdy nie mógł skoncentrować się do końca na walce, obserwując kątem oka zachowanie bladoskórych. Tak.., nie znosił złotowłosych lekkoduchów i nie wyobrażał ich sobie jako towarzyszy czegokolwiek wspólnego. A może przyczyna tkwiła gdzieś głębiej? Jeno mroczna bogini ma pełną wiedzę na ten temat.
Stosunku do tej rasy nie zmieniał nawet fakt, iż dawne dziecię kapłańskie dobrze mu służyło. Nie mógł się jednak powstrzymać by dzień po dniu owego elfa na miłośnika nocy przerabiać, uważając przy tym by mocy kapłańskich nie stracił.

Ale gildie mrocznego sojuszu grzeszą w jego mniemaniu nadmierną butą i ambicją, a do tego stawiają wymóg stawiania się na kilkaset ziaren dziennie... Rozumiał to. Wszak wojny toczone permanentnie przez ten sojusz wymagały wojowników, ale świat duchów nie zwykł pozwalać mu, stawiać się na każde wezwanie.

Gdy zdawało się, że jego losy jako samotnika są już przesądzone wertując księgi natrafił na historię gildii Ghronrhun. Zdziwiony wielce, czytał jakby swe własne słowa, w usta czyjeś włożone. Czytał o zasadach, o duchu, który łączy jej członków. I wszystko to bliskim mu się  zdawało. Rozpoznanie przeprowadzone przez sługi, ino potwierdziło, iż słów w księgach zawartych na wiatr nie rzucają. Wątpliwości jednak nie brakowało, wszak pewnym było, iż „bylejakość” dotknęła także jego duszę „z kim przystajesz...”, a nie przystawać nawet najemnikowi trudna sprawa. Czy sprosta zatem wymogom gildii? Wreszcie postanowił wysłać swego sługę z misją dyskretną, by ten ponownie nawiązał kontakt z krasnoludem, wodzem obozowiska. I wybadał czy zechcą go przyjąć do swej kompanii. Ot nawyk najemnika, ze swymi zleceniodawcami sam rzadko kontaktował się osobiście. Tak i tym razem postąpił, pozostając w cieniu.

„Zobaczymy jakie plany ma Shillien” <rzekł sam do siebie, kończąc rozważania> uderzył dłonią w miecz, widomy znak dla sługi, iż ten winien się przybliżyć.
„Decyzja podjęta ... udasz się do krasnoluda Morha oraz jego towarzyszy i opowiesz mu o mnie. Udziel mu wszelkich informacji, których zażąda. A jeśli z jakichś powodów uzna on, że taki wyrzutek zbędnym mu i choćby z niechęci do bladoskórych odmówi mi miejsca wśród swego obozowiska, ukłoń się grzecznie i poproś o takowe dla siebie, śmierdziuchu cmentarny”. Łypnął surowo wzrokiem, ponaglając sługę do pośpiechu. Ten oddalił się natychmiast w poszukiwaniu krasnoluda.
Tancerz zaś oddał się medytacjom, czekając na powrót posłańca oraz na moment gdy łaskawa Shillen z powrotem ześle upragniony mrok na świat Aden.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czy znajdzie się namiot i siennik dla wyrzutka w obozowisku Ghronrhun, chcącego żywot samotniczy porzucić?
Thatos

Ostatnio edytowany przez Thatos (14-10-2007 22:58)

Offline

 

#2 15-10-2007 00:16

Morh

Właściciel Kowadła

Zarejestrowany: 29-09-2007
Punktów :   

Re: Najemnik...

Znajść się znajdzie, kochanieńki, ło to się mie nie martw. Pierwej jeno łodezwij się, rozumisz, do mie; pedział mi ten Twój chłystek, że łod Ciebie biega, to tera, kochanieńki, pogadamy łosobiście, jo?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.057 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dws.pun.pl www.csklanorange.pun.pl www.otaku-koszalin.pun.pl www.administracjagwsh.pun.pl www.dragonballunbound.pun.pl